719. PO PROSTU


Witam Was ciepło i serdecznie. ☺

Dzisiejszy post będzie tylko "pisany". Nie chcę tłumaczyć się z wielu spraw przed Wami. Jednak dziś pośrednio powiem Wam dlaczego nie obchodzę świąt...

Wszystko zaczęło się wiele wiele lat temu. Gdy byłam mała, a moja mama jeszcze żyła święta były dla mnie swego rodzaju abstrakcją i czasem otrzymywania prezentów. Mając lat dziewięć już mojej mamy nie było,jednak wciąż obchodziłam święta. Zbiegło się to w czasie "dobroci" mego ojca. Do pewnego świątecznego dnia w którym nie pojawił się u mojej babci (tak ona mnie wychowywała,ale to już inna opowieść). Tak oto czar świąt prysł dla mnie. Od tej pory był tylko czasem wolnym od szkoły i wszechobecnego jedzenia.

Gdy już dojrzewałam (około 15-tego roku życia) moje poglądy na życie oraz religijne zmieniły się. Uważałam,że Wszechmocny zrobił mi żart pozbawiając mnie Mamy i dopuszczając do tego całego zła i cierpienia na świecie. Po jakimś czasie wiara w Boga wróciła,ale świąt nie obchodziłam wciąż. I tak się kulałam w tym okresie z wielką dziurą i traumą w sercu. Do momentu...

Do momentu przyjścia na świat mojej córki. Teraz próbowałam wpasować się w ten czas. Nie powiem, lubię robić prezenty... jednak bez okazji i przez cały rok. Gdy Ewa była mała dostawała też prezent ode mnie w tym czasie. Mając lat dziewięć zrozumiała,że to my je dajemy. Co roku szłam z Małżem na kolację do jego rodziny. Faktem jest,że ten czas był taką kroplą ciepła dla mnie. Jednak czy nie możemy spotkać się w takiej atmosferze bez świąt? Dopóki babcia Małża żyła było to też formą okazania szacunku. I nie myślcie,że nie było to przyjemne dla mnie. Było przyjemne i to bardzo,bo darzyłam ją wielką miłością mimo braku więzów krwi. I wiem,że ona również mnie taką samą darzyła. Teraz niema jej już od pięciu lat. Wciąż się spotykamy. Jednak mnie już nic nie wiąże. W zeszłym roku powiedziałam rodzinie,że to był ostatni raz... że mogę przyjść bez okazji i zjeść obiad czy kolację w tym samym gronie. Na pytanie: czemu? odpowiedziałam : bo to po prostu boli tam w środku. 

Przyznam się szczerze,że w tym roku wykonałam unik pozostając w pracy. Gdy wrócę do domu będę mogła cieszyć się rodziną tak samo,a może nawet bardziej niż tylko w te dni. W tej chwili dla mnie Bóg jest Bogiem,a Jezus jego synem. To,że przyszedł na świat mogę celebrować cały rok i dziękować za  to,iż również za mnie umarł. Prezenty daję kiedy chcę i jakie chcę i komu chcę (nie jest to egoizmem). Tak  prosto z serca,a nie dlatego że nadszedł czas.

Moi drodzy nie tłumaczę się,jednak wyjaśniam dlaczego mnie nie ogarnia ta aura tego czasu. Lubię zimę. Taką prawdziwą. Każdy śnieg,który spadnie jest dla mnie wspomnieniem dobrych czasów dzieciństwa. Jeśli chodzi o przedstawione niedawno kalendarze adwentowe,To była to chęć pokazania Wam asortymentu naszych sąsiadów. No i oczywiście tego co DM przygotował dla nas -swoich klientów. Także nie było tu hipokryzmu i chęci pokazania nieprawdy z mojej strony. 

Pewnie ten wpis okaże się kontrowersyjny... Jednak chcę postawić sprawę jasno,abyście uszanowały brak jakichkolwiek oznak świątecznych na blogu lub instagramie.Jeśli chodzi zaś o Was,to bardzo mnie cieszy to iż znajdujecie w sobie tę radość w tym czasie. Pod każdym względem.

Pozdrawiam Was serdecznie. 

cathy c. 

Komentarze

  1. Rozumiem Twój punkt widzenia, teraz nie liczy się bliskość tylko ta cała otoczka a tak naprawde zapominamy o tym co było najwazniejsze ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witam serdecznie. Dziękuję za Twój komentarz. Dzięki niemu mogę zajrzeć na Twego bloga. Pozdrawiam. cathy c.

Popularne posty z tego bloga

734. ROZDANIE NA DOBRY NOWY POCZĄTEK

653. ROZDANIE AZJATYCKIE U BABCI NA STRYCHU

741. DNO DNA LUTY 2018